Fikołmania na całego. Wyobraź sobie że jest piękny tam styczniowy dzień, wstajesz o 11 jak zwykle, idziesz na szybką szamkę do kuchni i ktoś puka do drzwi. Otwierasz a to listonosz z korespondencją, odbierasz, otwierasz - i tu fikoł - znów skreślili cię z listy studentów! Hahaha, kto by się tam przejmował, chuj z tym. Przez kilka następnych dni melanżujesz na całego, pijesz, bakasz, zacinasz się w windzie, wygrywasz za ostatnią zlotówkę w menelskim barze 50 na jednorękim i w ogóle jest wesoło. A teraz wyobraź sobie że jest piękny tam lutowy dzień, wstajesz o 11 jak zwykle, idziesz na szybką szamkę do kuchni i ktoś puka do drzwi. Otwierasz a to listonosz z korespondencją, odbierasz, otwierasz - i tu fikoł - dostałeś powołanie do wojska! Wcześniejsze hahaha to teraz "o ja pierdolę!" i na serio zaczynasz się przejmować, do tego widok zacieszonych braci dla których twoja przyszła męka byłaby najwspanialszą rzeczą na świecie, bo by se mogli w przygłupawą Tibię pykać non stop. A tak w pierwszej osobie to cios konkretny, szybko rozkminiaj szkołę policealną Kamil, tylko weź - termin złożenia papierów do końca tygodnia a ty nawet nie masz świadectwa, to zapierdalam jak głupi żeby je odzyskać z uczelni - poniżam się w bibliotece, że no niestety nie mam tej książki teraz w domu, bo pożyczyłem bratu i w ogóle, ale no przecież przyniosę ją, podbije pani obiegówkę bo to kwestia w ogóle życia i śmierci, och ach. Przeszło. Gorzej w WKU - O! - pan Osiński! pan dostał powołanie hohoho i głupi śmiech glupiej baby. No to ja mówię że owszem ale teraz do szkoły w ogóle chciałem iść od przyszłego tygodnia i podbijcie mi tą kartę i cześć. Baba na to żebym poczekał na korytarzu. Czekam 10 minut. No i wreszcie wezwał mnie jakiś niski trep do siebie - Pan Osiński , skreślony z listy studentów - musiał zaznaczyć bez kitu - po raz kolejny - ta, też musiał to dodać z przekąsem. Ale coś tam pościemniałem i dostałem pieczątkę i uradowany idę do szkoły po świadectwo dojrzałości - rzecz jasna musiałem się dzień wcześniej poniżać przed panią z sekretariatu/dziekanatu, że nie - nigdy w życiu w przyszłym tygodniu - ja muszę mieć już, bo jak nie to koniec ze mną, aż w końcu dała się namówić żeby wydać mi papiery przed końcem ferii... Uradowany widząc że otwiera teczkę zerknąłem na papiery które przekłada i zrozumiałem jakim jestem idiotą. Bo przecież ci kretyni ze szkoły mają tylko moje świadectwo z wynikami matur - a to które jest mi potrzebne mam do chuja pana na półce w domu od paru ładnych miesięcy i weź tyle dni zabiegania o to żeby na koniec okazało się że jesteś w ogóle Kamil niedojebany i skąd sie w ogóle urwałeś? No nic. Poszedłem do fotografa jeszcze zrobić zdjęcia i paru łysych koksów trzaskało se legitymacyjne i jeden pytał się babki czy można mu pryszcze wymazać na zdjęciu, hehehe.
Poza tym że żyję w stresie, są też fajne rzeczy, bo uwierz czytelniku że wydawanie sosu to mega fajna sprawa, zwłaszcza kiedy masz już wszystko w dupie, chuj że miałem zrobić prawko - a jak mnie do woja wezmą i pierdolnę na SEPSĘ? No? Co wtedy?
Muzyki nie słucham bo ostatnio nie mogę, nie mam nastroju i nawet ukochane słuchawki za półtora bata nie cieszą jak dawniej.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment